- Jesteś blada jak ściana - powiedział David siedzący obok mnie.
- Nie przesadzaj - odpowiedziałam i dałam mu znak, aby mnie przytulił.
Trwaliśmy w objęciach przez chwilę. W pewnym momencie do salonu, w którym byliśmy, wszedł ojciec Davida.
- Namówiłem matkę na wspólną kolacje, więc możesz zaprosić .. - przerwał gdy zrozumiał, że to była tajemnica.
- O co chodzi? - zapytałam Davida. Byłam bardzo ciekawa, a skoro jego ojciec już zaczął to chciałam wiedzieć. Jaka kolacja? Nie miałam siły na spotkanie z tą kobietą.
- Zaprosiłem twoją mamę z Rio na kolacje. Chyba nie jesteś zła, hm? - zapytał całując mnie w czoło.
Nie robiłam mu wyrzutów, ale owszem, byłam zła. Wręcz wściekła za to, że nic mi wcześniej nie powiedział.
Czas do kolacji nieubłaganie się zbliżał. Chcąc - nie chcąc musiałam na niej być. Czułam, że jest mi łatwiej szczególnie dlatego, że polubiłam Davida ojca i jak przypuszczałam on mnie również. Jak zwykle ubrałam się tak jak mi się podobało, a nie tak jak powinnam przez co byłam zmierzona przez matkę Davida. Moja rodzicielka wraz z Rio przybyli punktualnie. Zaczęliśmy kolacje w ciszy. Nikt nie miał odwagi się odezwać.
Stół był pięknie ustrojony. Stały na nim dwie świeczki, które znakomicie wpasowały się w świąteczny nastrój. Ktoś kto do niego nakrywał zadbał o najdrobniejszy szczegół.
W końcu ciszę przerwał David wstając gwałtownie z krzesła. Puknął widelcem o kieliszek, aby dać do zrozumienia nam, obecnym, że chce coś powiedzieć.
- W końcu nadszedł ten dzień. Zebraliśmy się wszyscy przy stole po raz pierwszy. Jest to doskonała okazja do tego.. do tego co za chwilę uczynię. Każda moja część pragnie Twojej obecności Meg, Twojej stałej uwagi, potrzebuje Twoich słów i myśli. Dziękuję losowi, że sprawił tak, a nie inaczej. Dziękuję mu za to, że się poznaliśmy w taki, a nie inny sposób. Dziękuję za piękne chwile spędzone z Tobą, ale też za te złe - które przetrwaliśmy razem i które sprawiły, że dziś jesteśmy silniejszymi ludźmi. Dlatego ja David de Gea - powiedział i uklęk na jedno kolano. W mojej głowie panował chaos. Co on do cholery jasnej robił? Chciałam mu powiedzieć żeby się nie wygłupiał i wstał, ale coś mnie powstrzymywało. Moje oczy zalewały już łzy. - Ja David de Gea pragnę zapytać Ciebie, pytając wcześniej o zgodę Twoich rodziców, czy wyjdziesz za mnie. Obiecuję Cię kochać przez całe życie. - wyjął pierścionek, a ja stałam jak wryta. Popatrzyłam na rodziców jego i moich. Wszyscy prócz matki Davida z dumą w oczach patrzyli na nas. Nic nie mówiąc wyciągnęłam dłoń w stronę Davida. Nie mogłam z siebie nic sensownego wykrztusić. Pragnęłam jak najszybciej go przytulić i to też zrobiłam po tym, gdy włożył pierścionek na mój palec. Rzuciłam mu się na szyję i płakałam jak dziecko. Widziałam jak moja matka stoi wzruszona. Starałam się unikać spojrzenia mamy Davida, więc zamknęłam oczy i najmocniej jak mogłam wtuliłam się w mojego.. narzeczonego? Tak. Narzeczonego.
- Nie zgadzam się na to! Nie zgadzam - usłyszeliśmy lament pani Jenny, która z płaczem wybiegła z pokoju. Spojrzałam na Davida i dałam mu znak, aby za nią pobiegł. Zrobił to. Wiedziałam, że prędzej czy później musi się z tym pogodzić, że Edurne już nie ma, że jej ukochany syn będzie niebawem ojcem i kocha kogoś innego.
- Nie martw się. Przejdzie jej. Tak się cieszę, że będziesz należała do naszej rodziny - podszedł do mnie pan Tom, a ja nawet nie potrafiłam się uśmiechnąć.
Bez namysłu poszłam za Davidem, chociaż mnie powstrzymywano. Usłyszałam hałasy dobiegające z pierwszej sypialni, więc tam weszłam.
- Niech pani w końcu zrozumie to, że Edurne nie ma. Nie ma i nie będzie. Jestem ja, Meg. - wrzeszczałam na nią. Chciałam zrobić to już dawno, ale teraz zebrałam w sobie odwagę.
- Wyjdźcie stąd! Wynocha - powiedziała i pchała nas w stronę drzwi.
- Jak pani tak może? To pani syn, a chce nim pani dyrygować. - nie dawałam za wygraną. Musiałam jej przemówić do rozumu.
- Chodź Meg, nie warto - powiedział zrezygnowany David i wziął mnie pod rękę. Przełknęłam ślinę i wściekła wyszłam trzaskając drzwiami.
- Dajcie jej trochę czasu - powiedział pan Tom, a ja znowu się popłakałam.
Kolejny dzień chodziłam przemęczona. Bałam się, że to może źle wpływać na moją ciąże.
- Zabierzemy Meg do domu David - powiedział Rio, a ja nie zaprzeczałam. Potrzebowałam chwili dla siebie. Musiałam przemyśleć pewne sprawy i zastanowić się co robię źle.
- Miło było poznać - powiedziała moja matka.
Pożegnaliśmy się ze wszystkimi - oczywiście prócz matki Davida - i pojechaliśmy do domu. Będąc na miejscu nalałam wody do wanny. Miałam ochotę na relaksującą kąpiel i tak też zrobiłam. Nie było mnie dla nikogo. To był czas dla mnie. Czas w którym musiałam podjąć pewne decyzje, aby nie tkwić w jednym punkcie.
________
Dziękuję za to, że tu wciąż jesteście! <3