Strony

Łączna liczba wyświetleń

środa, 31 października 2012

11. '' - Kochanie przejdziemy przez to razem - spojrzał na mnie i mocno przytulił.''

Moje ciało opanował strach. Było jeszcze gorzej niż tamtej nocy. Złapał mnie mocno za włosy. Traktował mnie jak przedmiot. W głębi serca chciałam żeby David mi przebaczył, mama również. To było moim ostatnim życzeniem. On śmierdział. Śmiał mi się perfidnie w twarz. Był obrzydliwy. Zaczął mnie całować. Byłam bezsilna.
- Nie mogłem się już doczekać - powiedział chuchając mi do ucha.
Zaczęłam piszczeć. Im bardziej zbliżał się do mnie, tym bardziej się go bałam. Nagle usłyszałam kroki. Modliłam się w głębi żeby była to pomoc. Tak też się stało. W drzwiach pojawili się policjanci, a tuż za nimi David. Co on tutaj robił? Podbiegł do mnie, gdy tamci zakuwali zboczeńca w kajdanki.
- Nic ci nie jest? - uklęknął przede mną i objął w swoje ramiona.
- W porządku, rozwiążesz mnie? - zapytałam, bo chciałam jak najszybciej mu się odwdzięczyć.
Zrobił o co go poprosiłam. Kiedy skończył od razu rzuciłam mu się na szyję. Poczułam to coś. To coś co czułam do Alexa, ale wydawało mi się, że do Davida jest jeszcze silniejsze. Tak, to uczucie. Zdawało się, że to miłość. Poczułam jego usta na moich. Chciałam tego. Pocałowałam go również. Był to najwspanialszy moment w moim życiu. David był delikatny. Nigdy nie pomyślałabym, że mężczyzna może być taki, dopóki nie spotkałam jego. Był inny niż reszta. Wyjątkowy.
- Patrick - kończąc objęcia z Davidem ukucnęłam przed nim. - Żyjesz? Halo? Patrick! Odezwij się - krzyczałam. Sprawdziłam czy oddycha. Okazało się, że tak. Nie byłam już na niego zła. Sam był ofiarą tej chorej gry. Spojrzałam na Davida, ale ten wiedział co zrobić. Zadzwonił na pogotowie. Poczekaliśmy na nie, złożyłam zeznania i pojechaliśmy do domu. Jednak nie do mojego. Pojechaliśmy do Davida.
- Co Ty robisz? - zapytałam gdy trzymał w ręku listy i był gotowy do podarcia ich. - Oszalałeś?- zapytałam.
- Nie. To zniszczyło wszystko między nami. Nie chcę tego - odpowiedział.
- David posłuchaj. Te listy to nasze wspomnienia. To one zapoczątkowały naszą znajomość. Zostaw je, proszę Cię - podeszłam do niego, a on po jakimś czasie przyznał mi rację.
- Zostań u mnie na noc - zaproponował.
Co miałam zrobić? Nie wiedziałam dokąd pójść. Do matki nie chciałam wracać.
- Zostanę - powiedziałam spokojnie.
- Czy on.. No wiesz. Czy on cię skrzywdził? - zapytał niespokojnie David.
- Gdyby nie ty to zapewne do tego by doszło - próbowałam się uśmiechać.
Przed moimi oczyma od razu pojawiła się Amy. Chciałam wziąć z niej przykład. Ona była taka radosna. Dodawała mi sił.
- Mogę wziąć kąpiel ? - zapytałam, bo nie chciałam przeciągać tej rozmowy. To było za dużo jak na jeden wieczór.
- Jasne - odparł David. Dał mi swoją koszulkę i ręczniki.
Nadal nie byłam pewna czy on mnie kocha tak jak ja jego,czy zapomniał już o Edurne. Może jednak wciąż ją kochał? Z natłokiem myśli pomaszerowałam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic. Przeraziłam się, bo w kabinie leżało dużo włosów. Owinęłam się ręcznikiem i od razu wzięłam do ręki grzebień. To były moje włosy. Wypadały mi garściami. Zaczęłam płakać.
- Daaaaaaavid! - powiedziałam ledwo nabierając powietrze. - Zobacz - wyciągnęłam przed niego garść włosów.
- Kochanie przejdziemy przez to razem - spojrzał na mnie i mocno przytulił.
To był początek. Początek mojej śmierci. Wyczuwałam to. On mnie jadł. Pożerał każdą moją cząstkę. Nie chciał żebym była szczęśliwa. On - rak chciał mnie już przysypać ziemią.
- David kochasz mnie? - zapytałam szlochając. On nadal trzymał mnie w objęciach.
- A jak myślisz? Czy nie kochałbym cię szukając parę dobrych godzin po meczu? Czy nie kochałbym cię będąc teraz tutaj z tobą? Kocham cię. Poczułem to właśnie kiedy nie wiedziałem gdzie jesteś. Byłem wstanie zabić każdego, aby cię znaleźć. Nie martw się. Jesteś dla mnie kimś więcej. - powiedział ocierając moją łzę z policzka. Potrzebowałam tego. Musiałam być pewna co do jego uczuć. Choć te słowa nie dawały mi stuprocentowej pewności to ja chciałam ją zyskać za wszelką cenę. David postanowił zrobić kolację. Twierdził, że jest w tym dobry, więc ja postanowiłam się ubrać. Koszula pachniała nim. Wszystko w powietrzu pachniało nim. W oczekiwaniu na Davida położyłam się na łóżku. Moją uwagę przykuło zdjęcie jego i Edurne. Ona była piękna. Sto razy ładniejsza ode mnie. Chciałam ją poznać, aby dowiedzieć się jaka jest z charakteru. Z tyłu zdjęcia była jakaś data z dopiskiem '' kocham Cię ''. Zrozumiałam, że to data rozpoczęcia ich związku. Właściwie dlaczego ze sobą zerwali? Dlaczego on praktycznie w ogóle o niej nie mówił? Czułam jak moje powieki się zamykają. Zasnęłam niczym błyskawica.
      - Nie. Nie. Nie - darłam się wniebogłosy. Szybko doszło do mnie, że to tylko zły sen.
- Co się stało? - zapytał David leżący tuż obok mnie.
- Przepraszam, coś mi się przyśniło.- odparłam.
- Co dokładniej? - powiedział z zaciekawieniem.
- Ty i Edurne. Śniło mi się to, że ona przyszła i oznajmiła ci, że jest w ciąży kiedy ty byłeś już ze mną. To głupie - powiedziałam lecz nie do końca myślałam, że to głupie. Uważałam, że to całkiem możliwe.
- Tak bardzo głupie - powiedział i pocałował mnie w czoło. - Która to godzina?  Już szósta? - powiedział przerażony i zerwał się z łóżka. Nie wiedziałam co w niego wstąpiło. - Za chwilkę mam trening - oznajmił zdenerwowany. - Nie mogę się spóźnić. - dodał ubierając się w pośpiechu.
- Czy.. Czy wy wczoraj wygraliście? - zapytałam trochę zawstydzona. Zakryłam sobie oczy poduszką. Póki co nie chciałam widzieć prawie gołego Davida.
- Tak. Suszarka Fergusona jest naprawdę skuteczna. Spotkanie skończyliśmy wynikiem 4:2. W sumie to dzielnie broniłem. Żałuj, że mnie nie widziałaś. - mówił. Zawsze gdy mówił o piłce nożnej to czuł się pewnie. Wiedziałam, że jest do tego stworzony.
- Nie wątpię - odpowiedziałam.
- Jedziesz ze mną? - zapytał nagle kiedy sam był już gotowy.
- Szybko mi mówisz. Dasz mi jakąś bluzę? - odparłam zdecydowała. Co miałam robić sama u niego w domu? Nie ma nic lepszego niż oglądanie Diabłów na treningu.
      Dojechaliśmy na miejsce. Nie wyglądałam zbyt dobrze, ale najważniejsze było to, że czułam jego bliskość. Szliśmy za rękę. Widziałam jak każdy bacznie nam się przygląda. Nie lubiłam tego. Jak się domyślałam David również nie. Wolałam być gdzieś w kącie niż w centrum zainteresowania.
- Mała jak dobrze Cię widzieć - podbiegł do mnie prosto z rozgrzewki groszek. Nawet go nie widząc od razu można poznać, że jest uśmiechnięty. Zawsze taki był. Czy on w ogóle miał jakieś zmartwienia? Wydawało mi się, że nie. David pędem dołączył do gry, a ja zajęłam miejsce obok Sir Alexa, który, jak to miał w zwyczaju, żuł gumę.
- Długo jesteście razem? - zapytał spuszczając na chwilkę oko z Diabłów.
- Nie, w zasadzie nie - odpowiedziałam lekko skrępowana. Nie wiedziałam do czego on zmierza.
- Nie chcę wnikać w szczegóły, ale dbaj o niego. On już raz został zraniony, nie pozwól, aby przechodził to po raz drugi. On jest nieśmiały i zamknięty w sobie. Tfu, był. Zmienił się odkąd, jak mniemam, poznał Ciebie. To nasz diament, prawdziwy diament - mówił, a ja bacznie obserwowałam Davida. Ferguson miał rację.
- Obiecuję, że go nie skrzywdzę - odparłam i znowu zapadła cisza. Stałam obok najwspanialszego trenera. To było jak sen. - Czy.. Czy mogę prosić autograf? - dodałam znowu nieśmiało. Sir Alex jednak patrzył w inną stronę. Obróciłam się również, aby zobaczyć o co chodzi. 

___
Jest kolejny :) Mam nadzieję, że Wam się podoba. Co tam u was? Jak tam halloween? Obchodzicie czy nie? Ja się ciesze z tych dni wolnych. Odpocznę sobie troszkę. Cmentarz nocą to coś pięknego. Pozdrawiam :3

piątek, 26 października 2012

10. ''- Przepraszam Cię Meg - przytulił mnie i podłożył jakąś nasączoną chustkę. ''

Zamknęłam odruchowo oczy, bo myślałam, że groszek wraca do mojej sali.
- Śpisz? - zapytał mnie ktoś.
W pewnej chwili chciałam udawać dalej, ale otworzyłam oczy i zobaczyłam jakąś dziewczynę. Miała chustkę na głowie. Zrozumiałam, że jest łysa. Czy mnie też to czekało? Na moje oko była w tym samym wieku co ja.
- Jestem Amy - uścisnęła moją z Manchesteru United. - dodała wręczając mi gazetę.
- Co to jest? - zapytałam zaskoczona.
Na nagłówku widniało moje zdjęcie z Davidem.

'' Czyżby nowa dziewczyna de Gei? '' - zauważyłam taki napis.

- Zazdroszczę Ci - zaczęła Amy - Mam białaczkę - szybko dodała.
Z przerażenia oczy wyszły mi na wierzch. Miała to co ja. Czy mnie też to czeka?
- Też to mam - odparłam drżącym głosem. - Długo już jesteś chora? - zapytałam z ciekawości.
- Kilka lat - odpowiedziała. - Dzisiaj idę na mecz United - uśmiechnęła się do mnie.
Skąd ona miała tyle siły? Zazdrościłam jej tego. Ja byłam słaba. Nie radziłam sobie z tym, a ona się mimo to cały czas uśmiecha.
- Pójdziemy razem? - zapytałam, ponieważ miałam ochotę się oderwać od rzeczywistości.
- Z miłą chęcią - znowu promieniała uśmiechem.
      Poprosiłam lekarzy o wypisanie i razem z Amy poszłyśmy na mecz. Było dosyć tłoczno. Nie lubiłam tego. Spoceni ludzie odpychali mnie od tego miejsca, ale mimo to kochałam je. Kochałam każdą jego część. Old Trafford to coś pięknego. Czułam jak moje serce wariuje. To szczęście. Tak. Pierwszy raz od chwili wiadomości z moją chorobą uśmiechnęłam się. Tłumy kibiców zaczęły śpiewać piosenkę. Dołączyłam się do niech. Zawsze chciałam to zrobić. To nas łączyło. Manchester United był dla nas czymś wspólnym. Moje ciało objęła gęsia skórka gdy chłopacy wychodzili z tunelu. Pierwszy był David i czar prysł.
- Nie chce tutaj być - powiedziałam do Amy, ale ona mnie ignorowała i darła się wniebogłosy.
Co miałam zrobić? Chciałam tu być. Cieszyć się z nimi, ale David wszystko psuł. Jednak czemu mam rezygnować z czegoś co kocham? Z czegoś czego od dawna pragnęłam? Dumna  z siebie i swojej decyzji powróciłam do śpiewania. Spotkanie było pełne nerwów. Już w piątej minucie Manchester City wbił nam bramkę. Padał gol za golem mimo, że chłopacy wkładali w grę tyle serca. Przed gwizdkiem, oznaczającym piętnastominutową przerwę, Manchester City wbił nam kolejnego gola. Widziałam, że kibice rezygnowali z dopingu, ale ja dalej śpiewałam. 
- David będzie miał niezłą suszarkę - powiedziałam sama do siebie. Cieszyłam się. 
To normalne? Chciałam żeby drużyna wygrała, ale cieszyłam się z pomyłek Davida. Widziałam jak patrzy w moją stronę. Cholera jasna, musiał mnie znaleźć wśród tego tłumu? Usłyszałam dzwonek, który oznaczał, że pierwsza połowa dobiegła końca. Miałam piętnaście minut, a potrzebowałam skorzystać z toalety.
- Amy idziesz ze mną ? - zapytałam, ale kiwnęła ręką dając mi do zrozumienia, że nie. Rozmawiała z jakimś chłopakiem, więc nie chciałam jej tego przerywać.
Poszłam sama. Nie wiedziałam gdzie była toaleta. Rozglądałam się nerwowo.
- Szukasz czegoś? - usłyszałam zza swoich pleców.
Obróciłam się i ujrzałam Patricka.
- Co Ty tutaj robisz? - niemalże się wydarłam. Ten chłopak był wszędzie. Nie pasowało mi to.
- Szukasz czegoś? - zignorował moje pytanie, ale nie chciałam się z nim kłócić.
Zaprowadził mnie pod toaletę. Miałam nadzieję, że sobie poszedł, ale gdy wyszłam zauważyłam, że on na mnie czeka.
- Przepraszam Cię Meg - przytulił mnie i podłożył jakąś nasączoną chustkę. Chciałam piszczeć, uciekać, ale nie miałam siły. W końcu odpłynęłam..
      Ocknęłam się i miałam nadzieję, że był to tylko koszmar, ale tak się nie stało. Byłam w jakimś brudnym pomieszczeniu. Doszłam do wniosku, że to piwnica. Zostałam przywiązana do metalowej rury.
- Co się dzieje? - zaczęłam krzyczeć. Miałam nadzieje, że ktoś mnie znajdzie.
Usłyszałam jak ktoś przekręca klucze we drzwiach. Moim oczom ukazał się znowu on. Ten potwór, przez którego pragnęłam uciec ze starej szkoły. Co on tutaj robił? Co ja robiłam u niego? Przypomniało mi się jak Patrick mi coś podkłada pod nos. Czyli jednak on jest jego wspólnikiem. Zrobiło mi się głupio. Dlaczego? Dlaczego on?
- No mała. W końcu Cię mam - podszedł do mnie i powąchał moje włosy. Bolało mnie to. Bolała mnie każda część ciała kiedy do mnie podchodził. - Wrócę wieczorem - dotknął mojego dekoltu. Bałam się tego, że powtórzy to co zrobił mi wtedy. Rozpaczliwie szukałam jakiegoś wyjścia. Na marne. Piwnica nie miała żadnych okien. Kompletnie nic. 
      Czas szybko upłynął. Znowu usłyszałam kroki. Głosy również. Byli oboje. On i Patrick. Patrick był związany. Co to miało znaczyć? Widziałam jak kropelki łez spływają po jego policzkach.
- Zostaw go - powiedziałam gdy wyjął nóż z kieszeni. Dlaczego chciał zabić Patricka, przecież byli wspólnikami? Dlaczego ja go broniłam? To on mnie tu sprowadził, powinnam życzyć mu śmierci, ale nie mogłam. Nie w takiej chwili.
- Wypełnił moją misję. Mam Ciebie - powiedział. Zobaczyłam jakim był psycholem.
- Przepraszam za wszystko Meg, powiedz, że wybaczasz - rzekł płaczliwym głosem Patrick. Co miałam zrobić jak nie wybaczyć?
- Wybaczam - odparłam i sama zaczęłam płakać.
Usłyszałam jego krzyk. Wbił mu nóż w pierś. Patrick leżał na podłodze. Nie miałam pojęcia czy oddycha czy też nie, ani nie mogłam tego sprawdzić, bo wciąż byłam przywiązana. On podchodził już do mnie, aby zrobić to co wtedy. Czułam to. 


___
DZIĘKUJĘ WAM, ŻE TO CZYTACIE.
 

piątek, 19 października 2012

9 ''- Powiedz, że żartujesz.. powiedz - krzyczałam i płakałam.''

Spojrzałam na biurko. Gdzie do cholery był mój list do Davida? Przez przypadek potknęłam się o swoje nogi i upadłam na podłogę. Momentalnie w pokoju znalazła się mama. To było dla mnie niezbyt fajne. Gdyby coś takiego miało miejsce przed chorobą pewnie w ogóle by się tym nie zainteresowała. To było bolesne.
- Gdzie jest mój list? - powiedziałam z wyrzutem w g łosie.
- Usiądź - pomogła mi wstać z podłogi - Ja go mam. Dziś spodziewaj się gościa - powiedziała mi trzymając za ręce.
- O co tu chodzi? - zapytałam zaciekawiona.
W pewnej chwili usłyszałyśmy dzwonek w drzwiach. Mama spodziewała się gościa, a ja kompletnie nie byłam przygotowana. On, mimo to, pojawił się w progu mojego pokoju. Byłam zaskoczona. Nie chciałam wierzyć w to, że tym gościem był David de Gea, ale tak było. Widziałam smutek na jego twarzy. To żadna nowość.
- Co ty tutaj robisz? - zapytałam odruchowo.
Mama wyszła z mojego pokoju. Dlaczego ona zawsze się wściekała gdy widziała Davida?
- Wyjaśnijcie to sobie - dodała ponuro i znikła już całkiem.
Co ja miałam zrobić? Milczeliśmy przez jakiś czas.
- Zabieram Cię gdzie - powiedział pewnie David.
- A dasz mi pięć minut ? - zapytałam, bo byłam jeszcze w piżamie.
     Jechaliśmy dobre pół godziny. Ustaliśmy przed cudownym, a zarazem ogromnym, domem.
- To twój dom? - zapytałam choć byłam tego pewna.
- Tak, chodź - złapał mnie za rękę.
David trzymał mnie za rękę? To było nieprawdopodobne. Zaczęłam się stresować.
      Dom był ogromny. Mieszkał samotnie, a miał tyle pomieszczeń. Po co? Może gdy był z Edurne.. wyobrażałam sobie ją tutaj i gwałtownie puściłam rękę Davida.
- To twój pokój ? - zapytałam gdy weszliśmy do jakiegoś pomieszczenia. 
- Tak. Usiądź - wskazał na łóżko, a ja posłusznie na nim usiadłam.
David zaczął wyjmować spod niego jakąś dziwną skrzynkę. Co w niej miał? Mój wzrok wędrował za jego ruchami. Ściągnął z niej pokrywkę i wyjął jakieś papiery.
- Co to ? - podleciałam do niego i usiadłam obok na podłodze.
- Meg, posłuchaj - zaczął niepewnie i wręczył mi do ręki te zapiski. - To ja. To ja David. Chciałem Ci powiedzieć. Pamiętasz wtedy w aucie? Zaczynałem, ale Ty wybiegłaś, bo bałaś się, że Twoja mama już wstała. Rozmawiałem z nią. Ona wiedziała i zmusiła mnie, abym w końcu Ci to powiedział. To przeznaczenie i ja w to wierzę. Zrozumiałem, że to z Tobą piszę listy. Nie odpisywałem, bo Twoja mama mi zabroniła.Wczoraj jeden list zabrałem z Twojego pokoju - dokończył, a ja nie wierzyłam w to czego słucham.
- Powiedz, że żartujesz.. powiedz - krzyczałam i płakałam.- To nieprawda. - czułam wstyd, przecież listowny David wiedział o mojej chorobie, wiedział co myślę na temat de Gei, wiedział o gwałcie na mnie.
- Nie. Meg, ja się chyba w tobie .. - nie pozwoliłam mu dokończyć, bo wybiegłam z jego domu. 
On zbierał listy ode mnie. Robił to co ja. Traktował to poważnie, ale wiedział za dużo. Nie mógł wiedzieć. Nie byłam na to gotowa. Nie chciałam żeby tak szybko wszystko wiedział. Powiedziałabym mu, ale później.
      - Wiedziałaś! - krzyknęłam wparowując do domu.
 Zamknęłam się w pokoju. Znowu byłam u kresu załamania. To ojciec o nim mówił. Dawał mi znaki, że to ten David. W mojej głowie pojawiły się samobójcze myśli. Wstałam i weszłam do łazienki. Miałam plan. Chciałam w tym momencie umrzeć. Niech mówią, że jestem słaba. Nie zależy mi na tym. Wyjęłam z szafki żyletkę. Nalałam wody do wanny i puściłam głośno muzykę. Zdjęłam z siebie ciuchy i weszłam do środka. Moje ciało przeszedł dreszcz. Pierwsze ukłucie - bolesne, później reszta stawała się już przyjemna. Ostatnie spojrzenie na wodę, która była cała czerwona i nie czułam już kompletnie nic.
 
      Po raz kolejny znajdowałam się w tym miejscu. Białe firanki, biała pościel, aż w końcu mój wzrok zatrzymał się na ręce, która była cała w bliznach. Momentalnie przypomniałam sobie wszystko. Wannę, krwistą wodę, żyletkę. Przeżyłam. Farciara ze mnie. Chciałam ruszyć palcem, ale poczułam czyjąś dłoń.
- Groszek. Co Ty tutaj robisz? - zapytałam widząc go modlącego się.
- Mała. Jeszcze jeden taki wyczyn, a nie daruje Ci tego. Co Ty wyrabiasz? - przytulił mnie. - Mam coś dla Ciebie. - dodał i wyciągnął kopertę ze swojej kurtki.
- Nie chce tego. - odparłam, bo wiedziałam, że to od Davida. - Powiedz lekarzowi, że ma nie wpuszczać tutaj mojej matki i Davida, okej? - zapytałam skrzeczącym głosem.
- Dobrze mała, śpij - pocałował mnie w czoło.
Udałam, że śpię, a gdy Chicha już wyszedł zaczęłam płakać. Na stoliku obok zobaczyłam list. Po cholerę on go zostawił? Nie chciałam go czytać, ale moje serce podążało ku niemu. Wzięłam głęboki oddech i wbrew sobie otworzyłam kopertę.

'' Droga Meg
Teraz gdy wszystko wyszło na jaw mam świadomość tego, że już nigdy się do mnie nie odezwiesz. Dziękuję Ci zatem, że byłaś moim oparciem. Moim światłem w tunelu.  Dzięki Tobie odnalazłem swoją ścieżkę, zrozumiałem, że mogę się zmienić.To jest dla Ciebie, ale Ty jesteś wieloma osobami. Jesteś ludźmi, którzy są mi bliscy teraz. Jesteś ludźmi, z którymi chcę być blisko, mimo tego że trzymam ich na dystans. Jesteś ludźmi, na których będzie mi zależeć, dopóki kolejny raz ich nie odepchnę, żeby wyrzucić ich ze swojego życia. Jesteś częścią mnie, która wciąż próbuje zrozumieć, kim jestem. Zależy mi na Tobie, ale jeśli będziesz chciała skończyć tą znajomość to ja się usunę w cień. Obiecuję. Wciąż będę miał jednak nadzieję, że odbudujemy to co ja zepsułem. Przepraszam.
 David.''

Znowu zalałam się łzami. Przedarłam list na pół. Byłam zła na siebie, na niego, na mamę, na cały świat. Dlaczego nie pozwolili mi już odejść na wieki? Trzymając kopertę poczułam, że coś tam jeszcze jest. Okazało się, że to bilet na mecz. Na pewno był on od wszystkich chłopaków. Troszczyli się o mnie mimo, że ledwo się znaliśmy. Dlaczego miałabym nie skorzystać z takiej okazji?

__ 
PRZEPRASZAM, ŻE TYLE MUSIELIŚCIE NA NIEGO CZEKAĆ.

czwartek, 11 października 2012

8. ''- Jesteś chora - powiedział - Poważnie chora.''

      Po godzinie rozmowy chłopacy musieli już wracać do swoich obowiązków. Miałam okazję, aby trochę odpocząć. Zamknęłam oczy usiłując się zdrzemnąć. W myślach miałam Davida. Wpadłam na pomysł, aby odpisać mojemu, jak mniemałam dotychczas, listownemu przyjacielowi. Wyjęłam kartkę i długopis.

'' Dlaczego chcesz to wszystko skończyć? Właśnie trafiłam do szpitala. Nie wiem co mi jest. Zemdlałam po odczytaniu Twojego listu. Coś nie tak? Znowu coś się stało? Twoja była się odezwała? Proszę Cię.. powiedz mi. Nie chce żyć w niepewności. Jest mi strasznie źle i smutno. Wracając do domu zawsze oczekiwałam na list od Ciebie. Chcę żeby było tak nadal. Daj mi jakiś znak, że nie jestem Ci obojętna. ''

Nie dokończyłam, bo usłyszałam jak ktoś wchodzi do sali.
- Zapomnieliście czegoś? - wykrzyczałam, bo byłam pewna, że to groszek i spółka.
- Widzę, że nie jestem pierwszy - moim oczom ukazał się David.
- No twoi koledzy byli o niebo szybsi, ale w porządku - powiedziałam. - Mógłbyś coś dla mnie zrobić?
- Dla ciebie wszystko. Co jest grane? Zrobić ci herbaty? Przesunąć poduszkę? - pytał nerwowo.
- Nie. Spokojnie. Wyślesz to dzisiaj? - podałam mu wcześniej napisaną kartkę.
- Jasne - odparł. W jego oczach pojawiło się skrępowanie.
- Coś nie tak? - zapytałam.
- Wszystko w porządku. Spotkamy się jutro, bo muszę już lecieć. Odpoczywaj. - odparł i uścisnął moją dłoń w celu pożegnania.
Dlaczego tak szybko? Niezbyt wiedziałam co się stało. Miałam wrażenie, że uczestniczę w jakiejś chorej grze gdzie mam marną rolę. Mimo wszystko nie chciałam brać w niej udziału. Pragnęłam doznać w końcu spokoju.
- Witaj Mee.. - lekarz wparował do sali przerywając moje myśli - Me..g - dokończył. - Jak się czujesz?
- Całkiem dobrze. Wypiszecie mnie dzisiaj? - odparłam.
- Jesteś chora - powiedział - Poważnie chora.
W tym momencie w mojej głowie pojawiły się miliony myśli. '' Poważnie chora'' ? To nie brzmiało dobrze. Uleciał ze mnie cały entuzjazm. Dlaczego, gdy wszystko się układa wspaniale, w pewnym momencie się to psuje? W moich oczach pojawiły się łzy. Wiedziałam, że zaraz dowiem się czegoś o czym wcale nie chcę wiedzieć.
- Białaczka - uścisnął moją dłoń. - Prawdopodobnie zostały Ci tylko 4 miesiące życia - widziałam, że ciężko było mu przekazywać takie informacje. Jak ja mogłam się czuć? Czy ojciec tak bardzo chce mnie do siebie zabrać? Byłam pewna, że moja beznadziejna gra dobiega końca. Cztery miesiące to dużo czy mało? Miałam wrażenie, że to multum czasu, później zaś, że garstka. Do moich oczu zaczęły napływać łzy. Wiedziałam, że nie mogłam pokazać mamie mojego upadku. Nie chciałam żeby miała później, po mojej śmierci, jakiekolwiek wyrzuty sumienia. Nie była niczemu winna. W jednym momencie przypomniało mi się całe dzieciństwo. Wspólne obiady, wspólne spędzanie czasu.. W domu było całkiem inaczej. Byliśmy przy sobie w złych i dobrych chwilach, a później wszystko się posypało. Chciałam żeby w tych ostatnich czterech miesiącach mama dała mi, a ja jej, tyle miłości ile nie dałyśmy sobie dotychczas. W pewnej chwili do sali wparowała właśnie ona.
- Ciicho - powiedziała do mnie i uścisnęła jak najmocniej. Obydwie zaczęłyśmy płakać. Przynajmniej tyle nam zostało. Byłyśmy bezsilne.
- Mamo proszę cię nie mów chłopakom z klubu, że jestem aż tak chora,proszę.. - wydukałam - Nie chcę litości. Obiecujesz, że nie powiesz?
- Kochanie, kocham cię - siedziałyśmy w objęciach przez chwilę.
Lekarz obserwował całą sytuację.
- Dziś cię wypisujemy. Możesz się pakować - powiedział, a ja nie wiedziałam czy mam się cieszyć, czy wręcz odwrotnie. Cały czas w głowie miałam te słowa '' cztery miesiące ''. Chciałam o tym nie myśleć.

       Po kilku godzinach dojechałyśmy do domu. Wchodząc wszędzie było ciemno.
- Mamo ..- zaczęłam.
- NIESPODZIANKA! - krzyknęli wszyscy przerywając mi. Cała drużyna, z Fergusonem i Patrick'iem, niestety Patrick'iem, stali w moim domu.
- Dziś jakieś święto? - zapytałam zdziwiona. Sama nie wiedziałam czy chcę ich widzieć, czy nie chcę.
- Tak, nasza mała wróciła ze szpitala - powiedział groszek i mnie przytulił.
Wiedziałam, że muszę ukryć swój smutek. Nie mogłam rozkleić się przy nich. Moje oczy zaczęły podążać ku Davidowi. Tym razem był na czas. Jego oczy również patrzyły w moją stronę. Wszyscy już się rozgościli.
- Cześć - powiedział do mnie David - List dostarczony - dodał.
- Dziękuję ci bardzo - odpowiedziałam. Miałam chęć posłania mu buziaka, ale doszłam do wniosku, że się boję. On był strasznie zamknięty w sobie, a to mnie jeszcze bardziej do niego przyciągało.
- Co on tutaj robi? - zapytał rozzłoszczony David, a ja od razu wiedziałam o kogo mu chodzi.
- Meg, chodź na chwilkę - mama podeszła do mnie dziwnie spoglądając na Davida. Posłuchałam się jej. Zaprowadziła mnie ona do Patricka.
- Cześć - powiedział - Jak dobrze, że już wyszłaś.
- Fajnie - odparłam. - Możesz mi powiedzieć dlaczego.. - nagle dostałam sms'a. Wyjęłam telefon, choć wiedziałam, że to nie w porządku, i go odczytałam.

            '' Nie widać po Tobie, że wyszłaś ze szpitala. Jesteś tak samo piękna smarkulo. Niedługo się zobaczymy. J.''

Wystraszyłam się. Po inicjale zrozumiałam, że był to Joe. Wspomnienia znowu wróciły. Noc z grudnia ponownie była przed moimi oczami. Spojrzałam na Patricka. On coś ukrywał, a ja byłam tego pewna. Poszłam do swojego pokoju, bo czułam, że zaraz pęknę. Wzięłam kartkę i długopis. Tak, pisałam do Davida. On był moją małą odskocznią od problemów.

'' Cześć.. 
W sumie.. Nikomu miałam o tym nie mówić, ale Tobie mogę. Jestem chora, mam białaczkę. Nie piszę tego po to żebyś się nade mną ulitował. Piszę, bo chcę się wygadać. Facet, który mnie zgwałcił .. napisał mi sms'a. Boję się go strasznie. Póki co nie powiem o tym mamie. Ona i tak ma już za dużo zmartwień. Odezwij się czasem, proszę. Potrzebuję Cię.

Meg.''

Wyszło jak chciałam. Krótko i na temat. Włożyłam w kopertę i położyłam się do łóżka. W szybkim tempie usnęłam. 
      Czułam jakby ktoś mnie całował w czoło. To był słodki pocałunek. Znałam te perfumy. Ocknęłam się. Nie wiedziałam czy to był sen czy tak było naprawdę. Na dole nikogo już nie słyszałam. Głupio postąpiłam. Zostawiłam ich samych z mamą. Spojrzałam ..

____ 
Jest 8 :) Pierwsze co powiem to, że przepraszam za tak długie czekanie. Mam szkołę, ale staram się jak tylko mogę. Mam jeszcze wiadomość.. Ostatnio założyłam twittera, więc można obserwować lub cokolwiek TU.   Twitter nieco się zmienił, ale myślę, że pomału się odnajdę. Nie oceniam tego rozdziału...Pozostawię to Wam. Do następnego :*


piątek, 5 października 2012

7. '' - Długo z nim piszesz? - w ręku trzymała kopertę.''

Wtulona w jego bluzę położyłam się ponownie do łóżka. W mojej głowie w pewnym momencie pojawił się tata. Nie poczułam nawet kiedy zasnęłam.
   
      Przyszedł do mnie. Czułam go. Czułam jego obecność. Czego on ode mnie chciał? Nie dosyć, że za życia nie dawał mi spokoju to również gdy umarł nie przestawał. To był pierwszy raz od śmierci kiedy mi się objawił. Jego postać była szara, a twarz rozmazana.
- Uważaj na niego. On jest niebezpieczny. - powiedział do mnie. O kim mówił? O Davidzie? Nie! To niemożliwe.
- Wykorzystuje cię, bo ktoś mu tak rozkazał. Zaufaj mi. On chce cie do niego zaprowadzić. Zerwij z nim znajomość - dodał i znikł gdzieś w otchłani. Czy to normalne, że rankiem pojawiają się duchy ? Zerwałam się z łóżka cała mokra. To był koszmar.  O kim on mówił? Spojrzałam na zegarek, który wskazywał na godzinę jedenastą. Zwlokłam się z łóżka, bo poczułam, że mój żołądek potrzebuje czegoś do zjedzenia. Zeszłam do kuchni w której nie było żadnego pieczywa. Mogłam się tego spodziewać. Matka była tak zalatana i zajęta pracą, że nie robiła rano zakupów. Założyłam buty i powędrowałam do spożywczaka, wciąż mając na sobie bluzę Davida. Po zakupach znowu zauważyłam mężczyznę, który mnie obserwuje przez dłuższy czas. Postanowiłam udać, że po coś wracam i szłam w jego kierunku. Miał spuszczony wzrok.
- Patrick?! - wykrzyczałam na całą ulicę. Nic nie odpowiadając uciekł. To był on? Nie chciałam tego. Po co on mnie śledził? To przed nim ostrzegał mnie ojciec? Wszystko było dla mnie niezrozumiałe.

- Mamo co Ty tu robisz? - zapytałam wchodząc do domu.
- Wróciłam wcześniej - powiedziała i złapała się za głowę. - Długo z nim piszesz? - w ręku trzymała kopertę.
- Coś około miesiąca - odparłam. - A dlaczego pytasz?
- Tak tylko.. Lubisz go? - zapytała, a ja miałam coraz więcej myśli w głowie. Do czego jej to było potrzebne.
- Książkę piszesz?
- W takim razie nie oddam Ci listu - jak zwykle chciała zrobić mi na złość.
- Przepraszam. Lubię go. Jest kochany. - odparłam i wzięłam swoją kopertę.
Wyraz twarzy mojej matki był dziwny. Miała srogą minę. Nie wnikałam w to czy coś się stało czy też nie. Poszłam do pokoju i z radością na twarzy otworzyłam kopertę.

                                                                           '' Meg! 

Musimy skończyć pisać. Nie umiem Ci tego wytłumaczyć. Kiedyś o wszystkim się dowiesz.

                                                                                                                     David ''

Momentalnie zrobiło mi się słabo. Mój twarz zalał smutek, a do oczu napłynęły łzy. Dlaczego musimy skończyć pisać? Co chciał mi powiedzieć przez '' kiedyś o wszystkim się dowiesz'' ? Czułam jak krople spływają po moich policzkach i wpadają wprost na kartkę, rozmazując przy tym literki. Co miałam zrobić? Odpisać czy nie odpisać? W którymś momencie poczułam jak upadam. Potem nie było już nic. 


- Musimy ją zostawić na obserwacji - usłyszałam jakieś szepty. Nie miałam pojęcia co się dzieje. Próbowałam otworzyć oczy, ale miałam rozmazany obraz. Białe zasłony i dziwne kabelki w mojej skórze dały mi do zrozumienia to, że znajdowałam się w szpitalu. 
- Co się dzieje? - zapytałam, a przy mnie od razu pojawiła się mama. - Mamo co się dzieje? 
- Nic. Zemdlałaś słońce. Wszystko będzie dobrze. Zostaniesz na obserwacji - powiedziała i pocałowała mnie w czoło. Po tym zapadłam w sen.
      Wszędzie było biało i pusto. W głębi znowu widać było jakąś sylwetkę. Tym razem się nie bałam. Znowu był to tata.
- Tato. To Patrick prawda? - zapytałam go. Byłam tak bardzo ciekawa czy to o nim mówił zeszłej nocy.- Tato powiedz, że to nie David. 
- Tak to Patrick, masz rację. Bądź ostrożna.- odparł i znów znikł.  Był w tym dobry. W znikaniu gdy najbardziej się go potrzebowało.

- Meg. Meg obudź się. Wszystko w porządku? - słyszałam jakiś znajomy głos. Otworzyłam oczy. Przede mną ukazał się groszek.
- W porządku. Co Ty tu robisz? - zapytałam. 
- Strasznie krzyczałaś, więc myślałem, że coś się stało. Przyszedłem, bo się martwię - odparł - Tutaj dla Ciebie kwiaty. Wyglądasz cudownie - powiedział jak zwykle ze swoim niebiańskim uśmiechem. - Za chwilę zjawi się Rafael, Evans i Tom - dodał, a ja omal znowu nie zemdlałam.
- Jesteście strasznie kochani - westchnęłam, a Javier złapał mnie za rękę.
Po jakiś 5 minutach w sali byli już chłopacy. Każdy coś od siebie przyniósł.
- Tutaj nasza piosenka dla ciebie - powiedział Rafael i odtworzył mi ją. Nie mogłam się opanować. Grali niesamowicie, ale śpiewali .. może lepiej gdyby tego nie robili.
- Dziękuję wam. - powiedziałam - Pięknie śpiewacie - wszyscy parsknęliśmy śmiechem.
- Wracaj do zdrowia mała - powiedział groszek. Mała? W sumie to było strasznie miłe.
- A od Tomcia słodki buziak - powiedział Cleverley i pocałował mnie w policzek. Momentalnie poczułam jak na mej twarzy pojawia się burak.
- Ja mam czekoladki - wręczył mi nieśmiało Evans. Był zdenerwowany, bo drżały mu ręce.
- Nachyl się - powiedziałam, a gdy on to zrobił dałam mu buziaka za słodycze. Widziałam zmieszanie na jego twarzy, na ustach zaś uśmiech. W sali rozlegał się szum pisków. Rafael zaczął gwizdać.
- Jak dzieci - powiedziałam i znów się śmiałam. Przy nich nie można było siedzieć spokojnie. Dawali mi tyle sił i tyle powodów do uśmiechu.

___ 
7 :) Dziękuję za tyle pozytywnych komentarzy, które dodają mi sił na dalsze pisanie :3

wtorek, 2 października 2012

6. ''- Meg. Masz ochotę na spacer? - zapytał mnie.''

- Z miłą chęcią - odparłam mimo, że byłam strasznie zmęczona. Poszliśmy na lody i rozmawialiśmy. Patrick cały czas się na mnie patrzył przez co czułam się bardzo zawstydzona. Nie lubiłam jak ktoś spoglądał mi prosto w oczy. Poczułam jak przybliża się do mnie i dotyka ręką mojego policzka. Czego on ode mnie oczekiwał? Miałam w głowie chaos. To był zwykły koleżeński wypad. Przynajmniej dla mnie. Patrick musnął moje usta, ale ja gwałtownie go odepchnęłam. Nie miałam w zwyczaju całować się z pierwszym lepszym kolegą. Byłam nieco inna. Dałam do zrozumienia Patrick'owi, że jestem wściekła i wybiegłam z lodziarni wprost do domu. 
      W drodze cały czas miałam w głowię zdarzenia z przed momentu. Naprawdę nie mogłam sobie tego ułożyć w jakąś logiczną całość. Wchodząc do domu na stole widziałam list. Oczekiwałam go bardzo długo i w końcu się doczekałam. Pędem zamknęłam się w pokoju, aby w spokoju go otworzyć. David napisał mi, że u niego wiele się zmieniło przez te dni. Poznał jakiś znajomych i oswaja się z myślą, że jest sam. Postanowiłam mu odpisać. 

                                                                            '' David!

             Nie uwierzysz. Wraz z mamą przeprowadziłam się do Manchesteru United dlatego wtedy tak późno odpisałam, bo zapomniałam wysłać list gdy byłam jeszcze w starym mieście. Myślę, że nie jesteś o to zły.   Moja mama dostała pracę jako psycholog piłkarzy Manchesteru United. To wspaniałe. Czyż nie? Dzięki niej ostatnio poznałam chłopaków. Kocham tę drużynę odkąd pamiętam, więc to był dla mnie najważniejszy dzień w życiu. Są niesamowicie zabawni, ale najbardziej przyciągnął mnie do siebie David de Gea. Kojarzysz go? Młody, przystojny bramkarz, który odwiózł mnie ostatnio do domu. Trochę się o niego martwię, bo był bardzo smutny. Nie mam komu innemu się zwierzyć, więc robię to Tobie.[...]

List był o wiele dłuższy opowiadający również o incydencie z Patrick'iem i o facecie, który miałam wrażenie, że mnie śledzi.Od razu go wysłałam, bo chciałam jak najszybszej odpowiedzi. Później, wraz z mamą, wzięłyśmy się za poszukiwania nowej szkoły. Bałam się jej. Nie wiedziałam czy zostanę tam zaakceptowana. Chciałam iść do liceum o profilu psychologicznym tak jak sobie wymarzyłam. Mama do końca tygodnia miała już mi wszystko załatwić. Było już późno, więc postanowiłam się położyć. Patrick nie odpuszczał i cały czas dobijał się do mojego telefonu. Ja jednak nie miałam ochoty na rozmowę z nim. 

      Obudziło mnie jakieś walenie w szybę. 
- Jeśli to on to go zabiję - powiedziałam do siebie, bo byłam przekonana, że to ten natręt. Otworzyłam okno i zauważyłam tylko sylwetkę. Był to mężczyzna.
- Meg. Masz ochotę na spacer? - zapytał mnie. Byłam pozytywnie zaskoczona, bo po głosie rozpoznałam, że był to David de Gea. Serce podchodziło mi do gardła. W piżamie wyszłam do niego na dół tak, aby nie obudzić mamy. 
- Oszalałeś? - zapytałam z radością wypisaną na twarzy. 
- Ja nie, ale Ty chyba tak, bo założę się, że jutro będziesz chora - odparł, a ja spuściłam wzrok na dół. Rzeczywiście nic na siebie nie ubrałam, a było strasznie zimno. Nagle poczułam jak ktoś mnie czymś okrywa. Tak. To David dał mi swoją bluzę. 
- Dziękuję - powiedziałam. Miałam wrażenie, że robię z siebie idiotkę. - A Ci nie będzie zimno? 
- Nie będzie - powiedział, ale mimo to ja dalej miałam wyrzuty sumienia.- Wiesz.. Zasypiałem i musiałem po prostu do Ciebie przyjechać. Coś wewnątrz mnie mi kazało. - rzucił nagle.
- .. nie wybaczę sobie tego jeżeli jutro Ty będziesz chory - odpowiedziałam po dłuższej chwili namysłu. - David ktoś chyba nas śledzi - prędko powiedziałam mu na ucho, bo zobaczyłam za krzakiem znowu tego samego faceta co koło poczty.
-  Chodźmy do samochodu to żadne nie zmarznie. - powiedział specjalnie głośno, a ja się zgodziłam.
Weszliśmy do auta, które nie było mi obce. Czułam się trochę bezpieczniej. 
- Meg, posłuchaj - zaczął, a ja mimowolnie spojrzałam na zegarek.
 -  Jezu Chryste już szósta? Moja mama zaraz wstaje. Muszę iść,przepraszam - wybiegłam z auta słysząc tylko '' ale..'' Davida. Byłam na siebie zła. Dlaczego teraz ? Słyszałam piski opon co oznaczało, że odjechał. Doszło do mnie to, że miałam na sobie jego bluzę. Zaczęłam ją wąchać dzięki czemu czułam go blisko. Szybko pobiegłam do pokoju tkwiąc w nadziei, że mama niczego nie zauważyła.


___
Jest sobie szósty. Przepraszam, że nie dłuższy. </3