Strony

Łączna liczba wyświetleń

piątek, 5 października 2012

7. '' - Długo z nim piszesz? - w ręku trzymała kopertę.''

Wtulona w jego bluzę położyłam się ponownie do łóżka. W mojej głowie w pewnym momencie pojawił się tata. Nie poczułam nawet kiedy zasnęłam.
   
      Przyszedł do mnie. Czułam go. Czułam jego obecność. Czego on ode mnie chciał? Nie dosyć, że za życia nie dawał mi spokoju to również gdy umarł nie przestawał. To był pierwszy raz od śmierci kiedy mi się objawił. Jego postać była szara, a twarz rozmazana.
- Uważaj na niego. On jest niebezpieczny. - powiedział do mnie. O kim mówił? O Davidzie? Nie! To niemożliwe.
- Wykorzystuje cię, bo ktoś mu tak rozkazał. Zaufaj mi. On chce cie do niego zaprowadzić. Zerwij z nim znajomość - dodał i znikł gdzieś w otchłani. Czy to normalne, że rankiem pojawiają się duchy ? Zerwałam się z łóżka cała mokra. To był koszmar.  O kim on mówił? Spojrzałam na zegarek, który wskazywał na godzinę jedenastą. Zwlokłam się z łóżka, bo poczułam, że mój żołądek potrzebuje czegoś do zjedzenia. Zeszłam do kuchni w której nie było żadnego pieczywa. Mogłam się tego spodziewać. Matka była tak zalatana i zajęta pracą, że nie robiła rano zakupów. Założyłam buty i powędrowałam do spożywczaka, wciąż mając na sobie bluzę Davida. Po zakupach znowu zauważyłam mężczyznę, który mnie obserwuje przez dłuższy czas. Postanowiłam udać, że po coś wracam i szłam w jego kierunku. Miał spuszczony wzrok.
- Patrick?! - wykrzyczałam na całą ulicę. Nic nie odpowiadając uciekł. To był on? Nie chciałam tego. Po co on mnie śledził? To przed nim ostrzegał mnie ojciec? Wszystko było dla mnie niezrozumiałe.

- Mamo co Ty tu robisz? - zapytałam wchodząc do domu.
- Wróciłam wcześniej - powiedziała i złapała się za głowę. - Długo z nim piszesz? - w ręku trzymała kopertę.
- Coś około miesiąca - odparłam. - A dlaczego pytasz?
- Tak tylko.. Lubisz go? - zapytała, a ja miałam coraz więcej myśli w głowie. Do czego jej to było potrzebne.
- Książkę piszesz?
- W takim razie nie oddam Ci listu - jak zwykle chciała zrobić mi na złość.
- Przepraszam. Lubię go. Jest kochany. - odparłam i wzięłam swoją kopertę.
Wyraz twarzy mojej matki był dziwny. Miała srogą minę. Nie wnikałam w to czy coś się stało czy też nie. Poszłam do pokoju i z radością na twarzy otworzyłam kopertę.

                                                                           '' Meg! 

Musimy skończyć pisać. Nie umiem Ci tego wytłumaczyć. Kiedyś o wszystkim się dowiesz.

                                                                                                                     David ''

Momentalnie zrobiło mi się słabo. Mój twarz zalał smutek, a do oczu napłynęły łzy. Dlaczego musimy skończyć pisać? Co chciał mi powiedzieć przez '' kiedyś o wszystkim się dowiesz'' ? Czułam jak krople spływają po moich policzkach i wpadają wprost na kartkę, rozmazując przy tym literki. Co miałam zrobić? Odpisać czy nie odpisać? W którymś momencie poczułam jak upadam. Potem nie było już nic. 


- Musimy ją zostawić na obserwacji - usłyszałam jakieś szepty. Nie miałam pojęcia co się dzieje. Próbowałam otworzyć oczy, ale miałam rozmazany obraz. Białe zasłony i dziwne kabelki w mojej skórze dały mi do zrozumienia to, że znajdowałam się w szpitalu. 
- Co się dzieje? - zapytałam, a przy mnie od razu pojawiła się mama. - Mamo co się dzieje? 
- Nic. Zemdlałaś słońce. Wszystko będzie dobrze. Zostaniesz na obserwacji - powiedziała i pocałowała mnie w czoło. Po tym zapadłam w sen.
      Wszędzie było biało i pusto. W głębi znowu widać było jakąś sylwetkę. Tym razem się nie bałam. Znowu był to tata.
- Tato. To Patrick prawda? - zapytałam go. Byłam tak bardzo ciekawa czy to o nim mówił zeszłej nocy.- Tato powiedz, że to nie David. 
- Tak to Patrick, masz rację. Bądź ostrożna.- odparł i znów znikł.  Był w tym dobry. W znikaniu gdy najbardziej się go potrzebowało.

- Meg. Meg obudź się. Wszystko w porządku? - słyszałam jakiś znajomy głos. Otworzyłam oczy. Przede mną ukazał się groszek.
- W porządku. Co Ty tu robisz? - zapytałam. 
- Strasznie krzyczałaś, więc myślałem, że coś się stało. Przyszedłem, bo się martwię - odparł - Tutaj dla Ciebie kwiaty. Wyglądasz cudownie - powiedział jak zwykle ze swoim niebiańskim uśmiechem. - Za chwilę zjawi się Rafael, Evans i Tom - dodał, a ja omal znowu nie zemdlałam.
- Jesteście strasznie kochani - westchnęłam, a Javier złapał mnie za rękę.
Po jakiś 5 minutach w sali byli już chłopacy. Każdy coś od siebie przyniósł.
- Tutaj nasza piosenka dla ciebie - powiedział Rafael i odtworzył mi ją. Nie mogłam się opanować. Grali niesamowicie, ale śpiewali .. może lepiej gdyby tego nie robili.
- Dziękuję wam. - powiedziałam - Pięknie śpiewacie - wszyscy parsknęliśmy śmiechem.
- Wracaj do zdrowia mała - powiedział groszek. Mała? W sumie to było strasznie miłe.
- A od Tomcia słodki buziak - powiedział Cleverley i pocałował mnie w policzek. Momentalnie poczułam jak na mej twarzy pojawia się burak.
- Ja mam czekoladki - wręczył mi nieśmiało Evans. Był zdenerwowany, bo drżały mu ręce.
- Nachyl się - powiedziałam, a gdy on to zrobił dałam mu buziaka za słodycze. Widziałam zmieszanie na jego twarzy, na ustach zaś uśmiech. W sali rozlegał się szum pisków. Rafael zaczął gwizdać.
- Jak dzieci - powiedziałam i znów się śmiałam. Przy nich nie można było siedzieć spokojnie. Dawali mi tyle sił i tyle powodów do uśmiechu.

___ 
7 :) Dziękuję za tyle pozytywnych komentarzy, które dodają mi sił na dalsze pisanie :3

15 komentarzy: