Strony

Łączna liczba wyświetleń

piątek, 23 listopada 2012

16. ''- Jeszcze jakieś tajemnice ? - rzucił Rafael, a wszyscy parsknęliśmy śmiechem. ''

Syknęłam dając do zrozumienia, że wszystko mnie boli.
-Gdzie ja jestem? - zapytałam rozglądając się uważnie. Nie musiałam dostawać odpowiedzi, bo dokładnie znałam to miejsce. Znowu byłam w szpitalu. Czułam jak on staje się dla mnie drugim domem.
- Ma pani wielkie szczęście - usłyszałam głos lekarza stojącego nad moim łóżkiem. David również był obok i trzymał mnie za rękę. Na głowie miał bandaż i kilka plastrów. - Dziecko rozwija się prawidłowo - odparł lekarz, a ja wytrzeszczyłam oczy.
- Jakie dziecko? - wykrzyknęłam z niedowierzania, przecież ja nie mogłam zajść w ciążę.
- Pani dziecko. Czy ma pani świadomość, że przy pani chorobie to strasznie nie odpowiedzialne? - powiedział lekarz z wyrzutem. - Musi je pani usunąć jeżeli chce pani przeżyć - dodał.
- Muszę ? Nic nie muszę! - wykrzyczałam przez łzy. Chciał zabić człowieka tkwiącego we mnie. Mocno ścisnęłam rękę Davida.
- Ten poród może się źle skończyć - powiedział lekarz próbując mnie uspokoić, ale działało to w odwrotną stronę.
- Nie usunę. Doprowadzę ciążę do końca. Może pan nas zostawić samych? - wyprosiłam lekarza, a on bezradnie wyszedł z sali. - David posłuchaj. - ścisnęłam jego dłoń. - Wiesz, że to Twoje dziecko? Chcę je urodzić i to zrobię. Nawet jeśli umrę to i tak już zdecydowałam. Ta mała istota to dowód naszej miłości i skoro już jest we mnie to ja nie pozwolę jej zabrać. Rozumiesz? - zapytałam.
- Rozumiem, ale ..
- Nie ma żadnego '' ale '' - odparłam.
- Przepraszam, że spowodowałem ten wypadek. To moja wina. - David spuścił głowę w dół.
- Nie Twoja. Chcę już stąd wyjść. Dzisiaj przecież jest wigilia - odparłam smutno, bo nie wiedziałam z kim ją spędzę.
- No właśnie jeśli o nią chodzi to Twoja mama zaprosiła wszystkich diabłów na wigilię. - powiedział David, a ja nie kryłam swojego zadowolenia równocześnie go całując. - Przyjadę po Ciebie za godzinę. Do zobaczenia. - musnął mnie w czoło i odjechał. W międzyczasie ubrałam się i spakowałam. Zdążyłam jeszcze przeczytać kilkadziesiąt stron książki.
     Zgodnie z obietnicą David przyjechał po mnie, gdy minęła godzina. Mogłabym uczyć się od niego punktualności. Życzyliśmy wszystkim w szpitalu pogodnych świąt i  ruszyliśmy w stronę mojego domu. Denerwowałam się, bo wiedziałam, że tego wieczoru powiem całą prawdę. Ciąża nie była żadną tajemnicą, ale nie wiedziałam jaka będzie reakcja. Wchodząc do domu można było wyczuć zapach wigilijnych potraw, a w tle leciały piosenki typowe na ten okres. Mama siedziała w kuchni razem z Rio, Evrą, Fergusonem i jego żoną Cathy. Robili jeszcze jakieś smakołyki. Przywitaliśmy się ze wszystkimi. Jak zwykle wśród nich nie można było być smutnym.
- Mała - podbiegł do mnie groszek i mnie przytulił. Chłopacy siedzieli przed telewizorem grając w fifę.
- Nawet w wigilię sobie nie odpuścicie ? - krzyknął Alex z kuchni.
- Nie! - krzyknęli równocześnie, wywołując śmiech wszystkich tam obecnych. - Chodźcie zagrajcie z nami - krzyknęli w moją stronę i Davida. Nie musieli mnie długo prosić.
- Nie kłam, że grasz po raz pierwszy - odezwał się oburzony Rafael po przegranym turnieju.
- No dobra. Gram codziennie - okłamałam go, aby nie czuł wstydu przed kolegami.
- Podano do stołu - krzyknął Rio razem z moją mamą. Zerwaliśmy się natychmiast z miejsc. Byliśmy strasznie głodni.
- Najpierw dzielimy się opłatkiem - Sir Alex oznajmił jedzącemu już Evansowi. Z lekkim burakiem na twarzy odłożył jedzenie na bok.Wiedziałam, że to ten moment, że muszę to teraz oznajmić.
- Halo - krzyknęłam na całą jadalnie, a wszyscy ucichli i spojrzeli na mnie. Podeszłam do Davida i złapałam go za rękę. - Chciałam Wam powiedzieć, że my z Davidem spodziewamy się dziecka. Jesteście częścią naszego życia, więc postanowiliśmy, że powinniście o tym wiedzieć - odetchnęłam z ulgą. Wszyscy przyjęli to dobrze. Nawet mama uśmiechnęła się i z radości pocałowała Ferdinanda.
- Teraz nasza kolej.- powiedziała trzymając go za rękę. Wiedziałam co chce powiedzieć. - Kochamy się z Rio i jesteśmy razem - chłopacy zaczęli klaskać i gwizdać.
- Jeszcze jakieś tajemnice ? - rzucił Rafael, a wszyscy parsknęliśmy śmiechem.
Cieszyłam się, że przyjęli moją ciążę w taki sposób. Żaden z nich nie miał pojęcia jakie to niebezpieczne, ale tak było lepiej. Nie robili mi niepotrzebnych awantur. Widziałam jak Rafa zbliża się ku mnie, aby podzielić się opłatkiem.
- Dużo dzieci - powiedział i mruknął mi do ucha. Znowu wybuchłam śmiechem. Pocałowałam go w policzek i ułamałam kawałek opłatka.
- Bądź dalej taka wspaniała jaka jesteś teraz. Nawet jeśli dużo przytyjesz to nic takiego. Po ciąży możemy razem pobiegać. - powiedział Chicharito i dotknął mego brzucha, który nie był jeszcze aż tak widoczny.
Następnymi w kolejce byli Cathy i Alex. Wyglądali razem cudownie mimo swoich lat. Jak oni wytrzymali ze sobą tak długo?
- Macie już miłość, macie jej dowód. Czego Wam życzyć? - powiedziała Cathy. Widziałam ją pierwszy raz w życiu, ale już ją polubiłam.
- Jesteście nieodpowiedzialni. Jeżeli Cię stracę - powiedziała mama z Rio podchodząc do mnie. Padłyśmy sobie w ramiona i rozkleiłyśmy się na dobre. - Będzie dobrze - rzucił Ferdinand i również nas przytulił.
Po dzieleniu opłatkiem zasialiśmy do wspólnej kolacji.
- Włączcie Kevina - powiedział Rooney, mając w tym pełne poparcie syna. Bez Kevina nie było mowy o świętach. Stał się on już tradycją. Tego wieczoru zapomniałam o chorobie, o tym jak niebezpieczna jest moja ciąża. Patrzyłam na Coleen, której już lekko odstawał brzuch. Ona również była w ciąży. Wiedziałam, że doprowadzę swoją do końca. To były najwspanialsze święta jakie do tej pory miałam.
- Kto otworzy? - zapytał Cleverley, gdy rozległ się dzwonek od drzwi. Wypadło na mnie. Kogo nogi niosły w ten wieczór? Może to jakiś bezdomny? Wstałam i podeszłam do drzwi.

________
Jest 16. Dzisiaj wcześniej, ponieważ siedzę w domu i się kuruję. Troszkę mi się zachorowało, ale to nic takiego. Chciałabym dodawać tutaj coś częściej, ale szkoła rujnuje moje plany, a po drugie nie wiem czy jest dla kogo. Jeśli ktoś czyta to myślę, że rozdział w pełni go zaciekawił. W końcu mamy upragniony weekend. Co tam u was?

12 komentarzy:

  1. Nooo nareszcie.. :D Kurde mam nadzieję, że ona nie umrze.. Wiem, że nie umrze.. Nikt nie umrze prawda ? :c
    Cieszę się, że nie usunię dziecka ! :D W ogóle wszystko super jest. Ale nie przeżyje jak ktoś umrze ! :P

    OdpowiedzUsuń
  2. podoba mi się Twoje opowiadanie, ale strasznie gubię się w czasie..
    +czasem rażą kolokwializmy takie jak 'wrzeszczeć', 'kibel', 'zluzować', wiem, że pojawiały się wcześniej, ale dopiero dzisiaj zaczęłam czytać i poszło wszystko naraz, a skomentować chciałam najświeższy (:
    fabuła bardzo ciekawa jednak niemożliwie naciągana.
    czekam na ciąg dalszy (:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zapomniałam się podpisać (:
      //nevermind

      Usuń
    2. nie przypominam sobie żebym używała kolokwializmów, ale to może przez moją ''sklerozę''. mogę tylko powiedzieć, że staram uczyć się na błędach. mimo to dziękuję za opinię :3

      Usuń
    3. kiedy będzie następny rozdział? (:
      zaczynam pisać coś swojego i jak chcesz to zajrzyj (:

      Usuń
    4. jutro. zajrzę oczywiście :3

      Usuń